Dzisiaj trochę na poważnie będzie.Wcześniej pisałem o ludziach nie potrafiących chodzić po prawej stronie chodnika czy o syndromie niedzielnym,ale to tak na prawdę nic w porównaniu do tego co napiszę w tym poście.Wcześniej opisywałem sprawy przyziemne nie wnoszące do życia nic szczególnego,natomiast dziś będzie trochę na poważniej i zachęcam do przeczytania bo być może otworzy to co niektórym oczy.
Jak wiemy człowiek to istota stworzona do życia w stadzie...Oczywiście mając na myśli słowo stado mówię o rodzinie,czy gronie ludzi,z którymi przystało żyć.No właśnie odnosząc się do tych słów spójrzmy na dzisiejsze społeczeństwo.Większość ludzi żyje w takim zapętleniu,że bardzo często nie mają czasu dla swoich najbliższych.W głowie tylko praca,praca,a to wszystko tylko dlatego,żeby było za co spłacić kredyt,zapłacić rachunki i mieć czym nakarmić dzieci.Trochę to smutne,że żyjemy w kraju w którym potrzeba zarabiania aby godnie żyć, ponosi za sobą tyle konsekwencji.Właśnie przez to bardzo często nie zauważamy niektórych wartości jaką jest chociażby taka prawdziwa,szczera przyjaźń;na dobre i na złe.Mój dziadek żył w czasach kiedy brakowało wszystkiego.Ludzie wtedy nie tylko myśleli o sobie lecz o innych,wiedzieli co to głód i pomimo tego,że sami posiadali niewiele dzielili się ze sobą nawzajem.Dzisiaj to zjawisko jest bardzo rzadko spotykane,ludzie którzy nie mają właściwie nic spychani są na margines społeczeństwa.Oczywiście,większość z nich trafiła na ulice przez własną głupotę i uzależnienia,ale nadal są to ludzie.Jednak gdy już znajdzie się taka osoba co szczerymi chęciami chce pomóc takiej osobie np. kupując jej zwykłą bułkę, jest nagle uważana za naiwną... Tak jakby pomaganie komuś było czymś nienaturalnym i dziwnym nosz kurwa mać.Wracając do mojego dziadka...Podczas okupacji mieszkał blisko torów i bardzo często życzliwi (konduktorzy?) wyrzucali garściami węgiel,aby ludzie mieszkający tam mogli ogrzać swoje domy.Mój dziadek wraz ze swoim najlepszym przyjacielem zbierali ten węgiel,a na końcu się nim dzielili chociaż i tak mieli go niewiele (dzisiaj ludzie w takiej sytuacji pewnie by się o to pozabijali).Wiedzieli,że pomimo młodego wieku (bodajże 12lat) muszą zapewnić swoim rodzinom pewien dostatek i komfort jakim był wtedy chociażby węgiel.Kiedyś takich "zachowań" uczyło samo życie,nikt nie musiał tego pokazywać.Teraz natomiast jedynymi nauczycielami dobrych manier są rodzice,ale...przecież mają pracę...obowiązki.I tak właśnie nasze społeczeństwo staje się bądź już stało się odporne na cierpienie drugiego człowieka.Nie twierdzę,że każdy taki jest,ale na prawdę wiele osób żyje w jakimś dziwnym pojęciu.To jest po prostu smutne.Kiedyś znalazłem telefon...smartfon jakiś tam... wystawiłem ogłoszenie na fb o tym,a po 2h właściciel się odnalazł.. Ludzie komentowali ten post w stylu " gratulacje jedyny uczciwy" "szacunek sie za to należy etc" W sumie mnie to zszokowało trochę,że ludzie chwalą takie zachowanie bo oznacza to ,że jest ono na "wymarciu",a 99% ludzi kradnie...ehhh.Dzisiaj do wspominanego wyżej mojego dziadka ktoś zadzwonił.Niestety okazało się,że jego najlepszy przyjaciel umarł nad ranem.Wierzę w to,że jeszcze kiedyś się razem spotkają lecz już gdzieś w o wiele lepszym miejscu,gdzie każdy potrafi znaleźć wystarczająco tyle empatii by pomóc komuś,nawet obcej osobie.Pewnie i tak nikt nie przeczyta tego posta chociażby w połowie,ale apeluje z tego miejsca... Szanujmy się wszyscy nawzajem to tak niewiele...Jeśli ktokolwiek dotarł do tego miejsca może napisać w komentarzu swoją opinię na ten temat.Być może się mylę i nasze społeczeństwo jest zupełnie inne niż tak jak ja je przedstawiłem,zapraszam do dyskusji.Dziękuję za przeczytanie i miłego wieczoru życzę!
Taka prawda, dzisiaj ludzie troszczą sie tylko o własny tyłek nie zwracając uwagi na innych. To strasznie smutne... Props za tem post :* .
OdpowiedzUsuńDziękuję! :*
OdpowiedzUsuń